Łyk koniaku na wieczność – trzy pytania do s. Michaeli Rak

Pytanie na rozgrzewkę: czym dla Siostry jest Boże Miłosierdzie?
Michaela Rak:Boże Miłosierdzie to spotkanie człowieka i w człowieku Pana Boga. Bycie z człowiekiem na miarę jego oczekiwań, rezygnacja z siebie i bycie z drugim na zasadzie widzenia w drugim miłości Bożej.

Słyszałem, że znalazła siostra w Ewangelii wzór na hospicjum. Przeczytałem je kilka razy, ale takiego słowa nie znalazłem. No to jak to jest?
Kilka lat po złożeniu ślubów wieczystych byłam w Ziemi Świętej. Znalazłam się nad sadzawką Bethesdą. Ewangelia mówi, że od wielu lat siedział tam cierpiący paralityk, który czekał na uzdrowienie. Wtedy przychodzi Jezus i pyta, dlaczego tu czeka a on odpowiada, że nie ma człowieka, który wprowadziłby go do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. I wtedy Chrystus postanowił go uzdrowić. Będąc tam, zrozumiałam, że Bóg stawia na naszej drodze ludzi, którzy mają potrzebę wejścia do “sadzawki” i uzdrowienia. Każdy z nas jest na coś chory, ale oczywiście nie do nas należy uzdrawianie, lecz do Boga, a my mamy być tymi, którzy pomagają innemu dojść do Jego “sadzawki życia”. Dla mnie hospicjum to jedna z tych “sadzawek”, w których chory człowiek potrzebuje uzdrowienia na miarę oczekiwań.

Dla mnie hospicjum to jedna z tych “sadzawek”, w których chory człowiek potrzebuje uzdrowienia na miarę oczekiwań.

Uzdrowienia? W hospicjum? Przecież to miejsce kojarzy się tylko z umieraniem…
– Po tak wielu latach pracy w hospicjach i będąc świadkiem konania tysięcy ludzi muszę powiedzieć, że widzę tam nie śmierć, lecz życie, które się tylko przeobraża. W pewien Poniedziałek Wielkanocny przeprowadzaliśmy z życia do życia 40-letnią pacjentkę, która na kilka godzin przed odejściem zażyczyła sobie do obiadu kieliszek koniaku i go dostała. W kilka godzin z uśmiechem przeszła do Wieczności. I to jest piękne w naszej pracy. Mimo że spotkamy się z ludźmi w ich ostatnim etapie ziemskiego życia, mamy do czynienia z życiem do końca. Ten łyk koniaku w pewnym sensie to symbolizuje. Tak jak mówiła założycielka ruchu hospicyjnego Cicely Saunders, że w hospicjum nie umiera się każdego dnia, każdej minuty, ale żyje się pełnią życia co dzień, każdą minutę. Czynimy wszystko, aby człowiek żył do końca. Naszą pracą kierują cele, które wyznaczyła nam założycielka Cicely, a więc: opieka nad człowiekiem bez względu na narodowość czy wyznanie, na miarę jego oczekiwań a nie jakichś naszych standardów oraz bezinteresowność i nieodpłatność. Nie jest to tylko pomoc choremu i jego rodzinie, ale też sposób uwrażliwiania środowiska, w którym żyje, że człowiek potrzebujący jest dla nas wyzwaniem i szansą, aby wzrastało w nas to, co jest ludzkie i Boże.

W hospicjum nie umiera się każdego dnia, każdej minuty, ale żyje się pełnią życia co dzień, każdą minutę.

Krzysztof Tomasik (KAI)/ GK (mostdonieba.pl)

 

PHP Code Snippets Powered By : XYZScripts.com