Orędzie maronickiego świętego,
Charbela Makhlouf

„W chwili śmierci będzie się liczyła tylko miłość. W chwili śmierci grzesznik najbardziej będzie się obawiał swego braku odpowiedzi na nieskończoną miłość Boga i będzie to opłakiwał. Wszystkie bogactwa materialne, sława, władza, pozycja społeczna i najróżniejsze sukcesy wraz ze śmiercią pozostaną na tej ziemi. 

W chwili śmierci będzie się liczyła tylko miłość. Kto stanie przed Bogiem bez miłości, będzie musiał ponieść wszystkie konsekwencje swoich grzesznych wyborów i egoistycznego postępowania. Arogancja zawsze prowadzi do grzechu, a brak przebaczenia i nienawiść prowadzi do potępienia wiecznego. Módlmy się więc i nawracajmy. 

Otwórzmy dla Chrystusa bramy naszych serc, aby mógł On tam zamieszkać. Święci są czytelnymi znakami obecności i działania niewidzialnego Boga. Za ich pośrednictwem Jezus Chrystus nieustannie dokonuje różnych cudów i znaków, poprzez które wzywa nas do nawrócenia”.

Łaska śmierci przez większość jest nierozpoznana, niedoceniana, odrzucana, rzadko przyjmowana z wiarą i wdzięcznością. Wiele osób nie chce jej znać. Co więcej – na wszelkie sposoby usiłuje uciec przed śmiercią, pozbywając się zasług przyjęcia jej z ufnością, która daje pokój serca. W odpowiedzi na tę sytuację powołaliśmy Bractwo Dobrej Śmierci. 

Bractwo zainaugurowało swoją działalność 19 kwietnia 2020 w Niedzielę Miłosierdzia. Dekret zatwierdzający Statut Bractwa oraz swoje błogosławieństwo przekazał ksiądz biskup Henryk Tomasik - ordynariusz Diecezji Radomskiej. Poniżej przedstawiamy fundamenty, na których Bractwo chce opierać swoją cichą posługę. Załączamy również pomocne materiały: modlitwy, rozważania, porady, zachęty - część z nich (modlitwy i obrzędy) załączyliśmy w formie "do ściągnięcia". 

  1. O rzeczach ostatecznych

Śmierć kończy życie człowieka na ziemi. Nikt od niej nie ucieknie. Przychodzi w różnym czasie i miejscu. Ziemskie więzy zostają przecięte. Dla chrześcijanina jest to wejście w inny świat, przygotowany przez Boga dzięki zmartwychwstaniu Chrystusa. Kto umiera w Bogu, jest szczęśliwy. Prawdę tę tłumaczy Paweł Apostoł: „Jeśli umieramy z Chrystusem, to i z wspólnie z Nim żyć będziemy” (Rz 6, 8). Wiara daje zatem nadzieję życia wiecznego, łagodzi poczucie lęku, nakazuje mocno stąpać po ziemi, aby wejść w dom Ojca.

Czy wszyscy są przygotowani, by wejść na spotkanie z Nim? Kościół uczy, że po śmierci człowieka czeka sąd, który decyduje o zbawieniu lub potępieniu. Wielu przejdzie przez czyściec, aby wypalone zostały zmazy grzechu. Mówić należy zatem o życiu przyszłym i o rzeczach ostatecznych, co oznacza głoszenie spraw najważniejszych.

Łaska śmierci przez większość jest nierozpoznana, niedoceniana, odrzucana, rzadko przyjmowana z wiarą i wdzięcznością. Wiele osób nie chce jej znać. Co więcej – na wszelkie sposoby usiłuje uciec przed śmiercią, pozbywając się zasług przyjęcia jej z ufnością, która daje pokój serca. W chwili śmierci już nie mamy możliwości wyboru. Został dokonany. Zapadła decyzja. Dysponujemy zdolnością lub niezdolnością otwarcia się na wieczną Miłość. Oswobodzona dusza zmierza ku swemu przeznaczeniu, ku Stwórcy i Ojcu, Bogu miłości, miłosierdzia i sprawiedliwości. Dlatego myśl o wieczności zmusza nas do zadawania pytań: Czy jestem gotowy, aby odejść do wieczności? Co powiem Bogu o moim życiu? Nie są to pytania zdawkowe, gdyż każdy osobiście decyduje o swojej przyszłości oraz w jaki sposób odpowiadał na miłość Boga. Życie ludzkie jest bowiem podążaniem do domu Ojca, który opiekuje się swymi dziećmi. Umiłował On każdego z nas. Szczęśliwy jest ten, kto umiera w Bogu, Ojcu, przez życie przygotowany na to spotkanie. Sygnałem naszej miłości do Ojca w niebie jest tęsknota. To On ją wzbudza, gdyż sam za nami tęskni. Jest siłą sprawczą naszego działania, kształtującą życie ucznia Pańskiego, osładzając i łagodząc monotonię oraz uciążliwość codziennego trudu. Poza tym przypomina prawdę, że nasze miejsce jest w niebie. Nie jest przygotowany na spotkanie z Nim ten, kto życie na ziemskim padole spędził, nie uznawszy Jego przykazań. Śmierć przypomina o kruchości ludzkiego istnienia na ziemi i przemijaniu. Człowiekowi trudno dostrzec to, co znajduje się poza rzeczywistością ziemską oraz pojąć, że przyjdzie Jezus, aby swych braci zanurzyć w bezmiernej miłości swego serca. Śmierć – w świetle wiary – uczy, że miłosierny Ojciec wyznacza człowiekowi najkorzystniejszą godzinę odejścia po to, by mógł on osiągnąć cel swego istnienia. Dlatego tak ważne jest, aby stanąć przed Bogiem czystym. Nikt, kto nie jest święty, nie wejdzie do królestwa Ojca, który jest w niebie. Czy to wystarcza, żeby w chwili śmierci być gotowym wejść do domu Ojca? W chwili śmierci najważniejsza jest miłość do Boga i okazana skrucha. Wzorem Chrystusa umierający ma szansę powiedzenia: „Ojcze, w Twoje ręce oddaję duszę moją” (Łk 23, 46). Wzruszająca jest modlitwa z Dzienniczka św. Faustyny o szczęśliwą śmierć: „O Jezu, na krzyżu rozpięty, błagam Cię, udziel mi łaski, abym zawsze i wszędzie, we wszystkim wiernie spełniała najświętszą wolę Ojca Twego. A kiedy ta wola Boża wydawać mi się będzie ciężka i trudna do spełnienia, to wtenczas błagam Ciebie, Jezu, niechaj z ran Twoich spłynie mi siła i moc, a usta moje niech powtarzają: stań się wola Twoja, Panie. - O Zbawicielu świata, Miłośniku ludzkiego zbawienia, który w tak strasznej boleści katuszy zapomnisz o sobie, a myślisz o dusz zbawieniu, Jezu najlitościwszy, udziel mi łaski zapomnienia o sobie, abym cała żyła dla dusz, pomagając Ci w dziele zbawienia, według najświętszej woli Ojca Twego...” (1265). Na innym miejscu czytamy: „O Jezu mój, niechaj ostatnie dni wygnania będą całkowicie według Twej najświętszej woli. Łączę swoje cierpienia, gorycze i samo konanie z męką Twoją świętą i ofiaruję się za świat cały, aby uprosić obfitość miłosierdzia Bożego dla dusz, a szczególnie dla dusz, które są w domach naszych. Ufam mocno i zdaję się całkowicie na wolę Twoją świętą, która jest miłosierdziem samym. Miłosierdzie Twoje będzie mi wszystkim w tej ostatniej godzinie” (Dz 1574).
Katechizm Kościoła Katolickiego podaje, że „postanowiono człowiekowi raz umrzeć, a potem sąd”. Nikt zatem nie wykupi się od śmierci i każdy zostanie osądzony za swoje czyny wobec Boga i bliźniego. W chwili sądu bowiem stanie przed Bogiem w prawdzie, widząc swe postępowanie, ofiarną miłość i egoizm, miłosierdzie Boga i lekceważone przez nas Jego łaski. Śmierć bowiem zrywa maski hipokryzji, demaskuje pozory, odsłania podstęp, stawia dusze w jasnym świetle prawdy. Moc tego światła przenika wszystkie zaułki, skrywane zakamarki myśli i czynów oraz odsłania nagość duszy. Taka jest nauka chrześcijańska – bez niedomówień. Sąd wydobywa zło i dobro na światło dzienne. Należy zatem dbać o to, jak wygląda nasze życie codzienne. To, jaka będzie nasza wieczność, zależy od tego, jacy jesteśmy dzisiaj i czy chcemy odpowiedzieć na wezwanie do nawrócenia. Każdemu z nas objawi się wówczas sens życia i bilans wszelkiego działania. Taki jest sąd szczegółowy, czyli osąd osobistej odpowiedzialności za postępowanie na ziemi. Gdy nadejdzie koniec czasu, dokona się sąd ostateczny. Wtedy nastąpi zwieńczenie całej historii zbawienia ludzkości i świata. Zapowiedź o nim usłyszeliśmy już w proroctwie Daniela: „Wielu zaś co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie” (12, 3). Po sądzie będzie tylko niebo albo piekło. Dzieło odkupienia zostanie doprowadzone do końca i definitywnie rozstrzygnie się los wszystkich ludzi: niebo lub piekło! Znamienne są słowa proroka Izajasza: „Gdy Pan obmyje brud Córy Syjońskiej i krew rozlaną oczyści wewnątrz Jeruzalem tchnieniem sądu i tchnieniem pożogi, wtedy przyjdzie spocząć na górze Syjon i na tych, którzy się tam zgromadzą we dnie jako obłok dymu, a w nocy jako olśniewający płomień ognia” (4, 4). Przebywanie z Bogiem na wieki lub Jego odrzucenie na wieki dokonuje się zatem w ziemskim życiu. Bóg pragnie wszystkich przyciągnąć do siebie. By nikt się nie potępił, przemawia przez wyrzuty sumienia, trudności, cierpienia i ból oraz ludzkie doświadczenie. Człowiek jako wolny może je przyjąć albo odrzucić. Warto też pamiętać o uczynkach miłosierdzia, ponieważ w czasie Sądu Bożego, będziemy sądzeni z naszych uczynków. „Byłem głodny, a nakarmiliście mnie, byłem nagi, a przyodzialiście mnie” (Mt 25, 36. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 31, 6). Nie należy przeto tematem końca świata zaspokajać ludzkiej ciekawości lub szukać w nim niezdrowej sensacji.
Niebo to sposób przebywania Boga, do którego zaprasza swoje dzieci. To wspólny dom — wieczna świątynia tworzona i upiększana miłością duchów anielskich i ludzkich serc. Niebo to pewna przystań, bezpieczna, wieczna, opływająca wszelkim dobrem, jakiego na ziemi zobaczyć ani nawet przeczuć nie może żaden człowiek. Nieba nie osiąga się za darmo. Jest ono darem Ojca dzięki ofierze Jego Syna. W taki sposób pisze o niebie św. Augustyn: „O wspaniały i piękny dniu, który nie masz wieczoru i nie znasz końca, dniu w którym usłyszymy głos tryumfu, chwały i radości - wezwanie: wejdźcie do wesela Pana swego, wejdźcie do wiecznej radości, do mieszkania Pana, waszego Boga. Tam znajdziecie bogactwo wszystkiego, co wzniosłe, niezgłębione i cudowne. Wejdźcie do radości bez smutku, która zawiera w sobie wieczne szczęście. Tam znajdziesz tylko to, czego pragniesz, i nic, czego sobie nie życzysz. Tam nie będzie wroga, który by ci groził, nie będzie rozstania i łez, lecz panować będzie niewzruszona pewność, stały pokój i ciche szczęście. Będzie to szczęśliwa wieczność, wieczne trwanie w radości Pana naszego, Boga. Jak jeleń pragnie wody źródlanej, tak dusza moja pragnie Ciebie, o Boże. Amen”. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do nieba, czyli do współuczestnictwa w apokaliptycznym święcie adoracji żyjącego Boga. Wniebowstąpienie Jezusa uzmysławia nam, zagonionym w świecie materialnym, jego rzeczywistość, czyli wyniesienie na wyższy poziom istnienia, wyrwanie ze wszystkiego, co grozi zamknięciem nas w świecie przedmiotów. Niebo jest „realnym widnokręgiem” dla każdego, kto wierzy i kto pragnie iść śladami Jezusa. W jego perspektywie jesteśmy ludźmi nadziei, której spełnienie zostało obiecane przez Jezusa. Wniebowstąpienie jest nadzieją dla wszystkich, którzy są w drodze do Nowego Jeruzalem (Ap 21, 2). Św. Augustyn napisze: „Ten, który Cię stworzył bez ciebie, nie usprawiedliwi cię bez ciebie”.
Katechizm Kościoła katolickiego naucza, że „umrzeć w stanie grzechu śmiertelnego i nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego”. Bóg sam nikogo do piekła nie wtrąca, ale ten, kto w spotkaniu z Nim zamyka się w sobie, sam wyklucza się ze wspólnoty z Nim, z życia „w niebie”. Miłosierdzie może ograniczyć sam człowiek, wskutek braku dobrej woli, lub braku gotowości do nawrócenia i pokuty, gdy trwa w oporze i odrzuca łaskę oraz prawdę krzyża i zmartwychwstania. Gdy okazuje skruchę, wierny w swej miłości Bóg wybacza mu największe grzechy i zdrady. Warto przytoczyć modlitwę św. Jana Pawła II na zakończenie jego katechezy poświęconej właśnie piekłu: „Módlmy się bardzo o to, ażeby ta wola człowieka, który odrzuca zbawczą wolę Boga, nie urzeczywistniała się w nikim i nigdzie. Módlmy się o zbawienie wszystkich ludzi, o wieczne zbawienie dla każdego człowieka”. Czy można sobie wyobrazić żal i rozpacz potępionych? Czy groźba piekła nie byłaby czasem jedynym hamulcem zdolnym powstrzymać ludzi przed grzechem i odstępstwem? Czy kapłani nie powinni częściej i wyraziściej mówić o piekle, które trwa i pochłania wciąż nowe dusze? Słusznie zatem św. Jan Paweł II pisał w książce Przekroczyć próg nadziei, że kapłani za mało poruszają w homiliach spraw ostatecznych, w tym piekła. Czy jest uzasadnione, aby niektórzy teologowie pomijali piekło, a niektórzy z nich mówili o zbawieniu wszystkich, czyli tzw. apokatastazie? Bł. Marcelina Darowska w 1896 r. napisała: „Zdało mi się, żem nad przepaścią piekielną. Pod nogami mymi i wokoło mnie potwory szatańskie, pożreć mnie gotowe i wszystko zło na mnie – jakby moje, jakoby ze mnie – się cisnęło, a opuszczenie od Boga było jakby zupełne”. 5 VI 1898 r. zanotowała natomiast, że miała „straszne widzenie wewnętrzne dusz lecących w otchłań piekielną”. Świadectwo zatem piekła i potępionych przeczy teorii apokatastazy, odrzuconej na soborze konstantynopolitańskim w 553 r. O tym, że Bóg pragnie zbawić wszystkich świadczą jego napomnienia. W drugim sekrecie fatimskim Matka Boża oznajmiła widzącym, że Bóg, który jest Miłością, chce ratować grzeszników poprzez rozpowszechnienie na świecie kultu Jej Niepokalanego Serca. Dzięki niemu – obiecała – wielu ludzi zostanie uratowanych od piekła. Maryja powiedziała wówczas: “Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewierności stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia”. Jest pięć rodzajów obelg i bluźnierstw wypowiadanych przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi. Są nimi: bluźnierstwa przeciw Niepokalanemu Poczęciu, Jej Dziewictwu, Jej Macierzyństwu, kiedy uznaje się Ją wyłącznie tylko jako Matkę człowieka, a nie Matkę Boga-człowieka, obojętność, wzgarda i nienawiść oraz urągające bluźnierstwa w Jej świętych wizerunkach. Jakie są warunki wynagrodzenia za nie? Po pierwsze, spowiedź w pierwszą sobotę miesiąca; po drugie - Komunia św. w pierwszą sobotę miesiąca; po trzecie - różaniec (jedna część) w pierwszą sobotę miesiąca; po czwarte - piętnastominutowe rozmyślanie nad tajemnicami różańcowymi oraz po piąte - wzbudzenie intencji wynagradzającej. S. Łucja usłyszała również, że jeśli ktoś nie może spełnić warunków w sobotę, może je wypełnić w niedzielę, gdyż „tak samo zostanie przyjęte praktykowanie tego nabożeństwa w niedzielę następującą po sobocie, jeśli (…) kapłani ze słusznej przyczyny zezwolą na to duszom”. Pamiętajmy o tym.
Dusza obciążona grzechem nie może zjednoczyć się z Bogiem, gdyż jej stan nie jest zgodny ze świętością Boga. Na ziemi spętana jest ciałem i jego zmysłami; po śmierci poznaje, kim jest Bóg i Jego miłość, piękno i świętość. Za wszelką cenę chce się z Nim połączyć, podczas gdy sama nie jest jeszcze tego godna. Szuka sposobu, by się oczyścić. Stąd „czyściec”. Ogień miłości będzie ją w czyśćcu palił. Dusze czyśćcowe cierpią ból rozłąki, żar pragnienia, aby się połączyć ze Stwórcą. Dusze czyśćcowe równocześnie doświadczają szczęścia, miłości i tego, że Bóg je uważa za swoich przyjaciół i na nie czeka. Teologowie uczą o dwóch karach. Są nimi: kara czasowej utraty widzenia Boga oraz kara zmysłów. Pierwsza z nich jest nad wyraz ciężka i dla nas niewyobrażalna – dusza obciążona grzechem rwie się cała do Boga, jednak z powodu tego grzechu musi być od Niego oddalona. Druga kara to poprzez cierpienie wynagradzanie przez dusze czyśćcowe za popełnione grzechy. Nikt z nas nie ma pewności, czy dusze czyśćcowe mogą pomagać nam na ziemi i czy mogą za nami orędować. Istnieje jednak powszechne przekonanie wiernych, że chociaż same sobie pomóc nie mogą, to jednak mogą nas wspierać, są przecież Bożymi przyjaciółmi. Można zatem mieć nabożeństwo do dusz czyśćcowych i modlić się, prosząc je o wsparcie i pomoc w różnych potrzebach. W taki sposób istnieje więź pomiędzy ziemią, niebem a czyśćcem. Dzięki niej nieustannie trwa żywa wymiana dóbr duchowych pomiędzy Kościołem pielgrzymującym, triumfującym i cierpiącym. Jest to w istocie obcowanie świętych. Wierni na ziemi uczestniczą we wszelkich dobrach duchowych (Msze św., modlitwy, dobre uczynki) Kościoła pielgrzymującego. Pomaga im wstawiennictwo aniołów i świętych. Skuteczność modlitwy za dusze czyśćcowe ukazał Pan Jezus św. Gertrudzie: „Pozdrawiam was, wszystkie Chrystusa wierne dusze. Niech wam odpoczynek da Ten, który sam jest prawdziwym odpoczynkiem. Niechaj Jezus Chrystus, Syn Boga żywego, który dla waszego i dla was wszystkich zbawienia narodził się z Niepokalanie Poczętej Dziewicy wam pobłogosławi, i was uwolni od mąk, a w dzień sądu postawi na prawicy i złączy z Aniołami swymi w niebie. Amen”. Św. Faustyna: „O Jezu, miłość moja sięga poza świat, do dusz w czyśćcu cierpiących i dla nich chcę uczynić miłosierdzie przez modlitwy odpustowe” (Dz 692). Skutecznością u dusz czyśćcowych cieszy się woda święcona. Kościół używa jej na ich pociechę w czasie ceremonii i nabożeństw sprawowanych dla nich. Nie żałujmy wody święconej na groby zmarłych, bo to dla nich ogromna ulga, gdyż ochładza ona płomienie ognia czyśćcowego. Praktykujemy ten zwyczaj także w domu, przed i po modlitwie, wchodząc i wychodząc z kościoła. Św. Teresa z Avili była bardzo wierna zwyczajowi używania wody święconej. Święci spotykali się z duszami czyśćcowymi. Widziały je św. Małgorzata Maria Alacoque i św. Jan Bosko, św. Gertruda Wielka i św. Krystyna z Belgii, św. Brygida Szwedzka i św. Pio z Pietrelciny, który ofiarowując się za nie, doznawał ich wielkiej wdzięczności. Na szczególną uwagę zasługuje św. Mikołaj z Tolentino, augustianin, który w r. 1884 został ogłoszony przez Leona XIII patronem dusz cierpiących w czyśćcu. Pewnej sobotniej nocy usłyszał głos kogoś, kto przedstawiał się jako brat Pellegrini z Osimo. Był to zmarły zakonnik, który ujawnił, że znajduje się w czyśćcu i błagał Mikołaja o odprawienie Eucharystii za cierpiące dusze. Mikołaj modlił się oraz opowiedział to swojemu przełożonemu, prosząc go o odprawienie Mszy świętych przez cały tydzień w ich intencji. Przeor zgodził się. Po tygodniu br. Pellegrini podziękował Mikołajowi. Ujrzał też wielką liczbę osób, które dzięki jego modlitwom ujrzały chwałę nieba. Od 1884 r. we Francji powstało bractwo pokutne, którego celem jest wybawienie opuszczonych dusz pokutujących w czyśćcu przez modlitwy i ofiary Mszy świętej. Bracia pokutnicy gromadzą się w świątyni poświęconej „Naszej Kochanej Pani, Wyzwolicielce Dusz Czyśćcowych”. Przy cudownej Jej figurze ukoronowanej przez Piusa XI w r. 1935, modlą się wierni z kraju i zza granicy, prosząc o wstawiennictwo za zmarłych. W Polsce powstało Zgromadzenie Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, którego charyzmatem jest niesienie pomocy duszom cierpiącym w czyśćcu. Założył je bł. Honorat Koźmiński, kapucyn, który napisał, że celem sióstr jest „własne uświęcenie przez oddanie się ratowaniu dusz będących w czyśćcu przez modlitwy, pokuty i uczynki miłości dla większej chwały Bożej”. Życie wieczne winno wyzwalać w nas to, co jest niezbędne do osiągnięcia nieba. Nie może to być strach, ale miłość Boga.
„Uznając w pełni wspólnotę całego Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa, Kościół pielgrzymów od zarania religii chrześcijańskiej czcił z wielkim pietyzmem pamięć zmarłych, a ‘ponieważ święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych, aby byli od grzechów uwolnieni’ (2 Mch 12, 46), także modły za nich ofiarowywał” (Katechizm Kościoła katolickiego 958). Tymi słowami Kościół przypomina o obowiązku modlitwy za tych, którzy przeszli do wieczności. Taka praktyka była znana w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, o czym świadczą inskrypcje w rzymskich katakumbach. Wspólnota miłości nigdy się nie kończy, o czym wiedziała matka św. Augustyna. Pamięć o braciach i siostrach, którzy odeszli z tego świata, jest wyartykułowana w kanonie mszalnym za zmarłych. Śmierć nie zrywa modlitewnego towarzyszenia, pozostając z nimi w duchowej solidarności. Zbawieni bliscy pamiętają o swych krewnych. Dzięki temu miłość, która łączy żyjących na ziemi ze zmarłymi nie zrywa kontaktu z Bogiem. Modlitwa jednoczy żyjących ze zmarłymi, bo „w świecie ducha nie ma rozstań” (Maria Konopnicka). Jest ona darem, zwłaszcza w postaci Eucharystii. Modląc się za zmarłych, zyskujemy nowych przyjaciół w niebie. Dzięki Bożemu miłosierdziu, któremu ich zawierzamy, zyskujemy udział w chwale zmartwychwstałego Chrystusa, danej z miłosiernej woli Boga. Ci, którzy jeszcze nie osiągnęli zbawienia i znajdują się w czyśćcu, potrzebują naszej modlitwy i ofiary. Możemy także ofiarować za nich odpusty, np. z okazji Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego w dniach od 1 do 8 listopada. Piękna tradycja cmentarnych odwiedzin, czyli wcielania w życie słowa z Księgi Mądrości „Patrz na koniec” niech będzie kontynuowana. Tym końcem jest nasza śmierć, aby wejść tam, „gdzie oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Śmierć trzeba przeżywać we współodpowiedzialności za braki życia tych, którzy już odeszli, wynagradzać za ich grzechy, czynić pokutę, mnożyć uczynki w ich imieniu i składać ofiary miłości. Nie wolno też tego dobra odwlekać ani stygnąć w gotowości z tymi, którzy już teraz nie są w stanie sobie pomóc. Ważna za zmarłych i konających jest koronka do miłosierdzia. Św. Faustynie podyktował ją Chrystus w Wilnie w 1935 roku jako modlitwę na przebłaganie i uśmierzenie gniewu Bożego. Odmawiający ją, jednocząc się z ofiarą Jezusa, odwołują się do miłosiernej miłości Ojca w niebie, ofiarowując Mu „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Syna” na przebłaganie za grzechy własne i świata. Według tej relacji, obietnica Jezusa brzmiała tak: „Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą” [Dz 1540] oraz „dusze, które odmawiać będą te koronkę, miłosierdzie moje ogarnie (...) w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie” [Dz 754]. „Każdej duszy (…), która odmawiać będzie tę koronkę – obiecał Pan Jezus – obronię w godzinie śmierci, jako swej chwały, albo jeśli przy konającym inni odmówią, wtedy [konający] dostąpią tego samego odpustu. Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę” [Dz 811]. „Chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia Mojego” [Dz 687]. W czasach współczesnych dużą popularnością cieszy się Akt Miłości Miłosiernej. Oto jej treść: Jezu, Zbawicielu nasz! W obecności Maryi, naszej Matki, aniołów i świętych zbliżam się z wiarą, ufnością i miłością do Twego najświętszego serca, otwartego dla nas na krzyżu. (Stanąć w duchu pod krzyżem Pana Jezusa, patrząc w Jego Serce). Ufając w Twoją miłość do nas, słabych ludzi, zagrożonych napaściami duchów ciemności, z pomocą aniołów i świętych obmywam w Twej życiodajnej, oczyszczającej wodzie siebie i moich braci. (Można wymienić konkretne osoby i grupy ludzi – żyjących i zmarłych). Z aniołami i świętymi oddaję hołd, cześć i uwielbienie Twojej Boskiej Krwi... (Zatrzymać się na moment adoracji) i z ich pomocą zanurzam w niej siebie i moich braci. Synu Boży, nasz Odkupicielu! Dla boleści Twej Najświętszej Matki proszę Cię: — zmyj z nas brud grzechu wodą z Twego Serca, zdejmij z oczu bielmo i ulecz nasze rany mocą ran Twoich; — przyjmij nas, obmytych i naznaczonych Twoją krwią, do Twego Najmiłosierniejszego Serca, abyśmy doznali w Nim ocalenia i uświęcenia; — w godzinie naszej śmierci, błagam, przyjdź, Jezu, i jako nasz Starszy Boski Brat przedstaw nas Bogu Ojcu, którego dziećmi wszyscy jesteśmy. Amen. Serce Jezusa z wypływającą wodą i krwią nie jest „malowaną ozdobą”. Z tych zdrojów należy czynić pożytek, bo posiadają one prawdziwą wartość, która oczyszcza, ożywia, leczy i ocala, dając bezpieczne schronienie w sercu Jezusa. Nikt z ludzi nie jest czysty. Każdy powinien zwracać się do Chrystusowego miłosierdzia, obmywać się w wodzie i krwi wypływającej z Jego serca, nie zapominając o darze sakramentu pokuty i pojednania. Strumień wody obmywa i oczyszcza dusze, lecząc rany, a strumień krwi najświętszej uświęca już oczyszczone dusze i upodabnia do Boga Ojca i Stwórcy. Skutki tych uświęcających działań zależą od dyspozycji duchowej tego, kto po ten dar sięga, jak i tych, którzy mają być nim objęci. Dlatego niezbędna jest wiara i wraz z nią przylgnięcie do zamysłu Pana. Chodzi o to, żeby oddalić niebezpieczeństwo przekształcenia tego aktu w powierzchowną dewocję. Praktyka obmywania w wodzie i zanurzania w krwi jest donośnym aktem miłości. Ci, którzy ofiarują codziennie najdroższą Krew za tych, którzy tego dnia skonają, gdy w imieniu umierających wyrażą żal, jak też ofiarują najdroższą Krew za grzechy tych, mogą być pewni, że otworzą niebo dla konających, a sobie wyproszą dobrą śmierć. Jezus mówił o tym w Ewangelii, obiecując, że nie zapomni tych, którzy podali mu kubek wody do picia. Pamiętamy o innych modlitwach w intencji dusz czyśćcowych. Oprócz Mszy świętych i modlitw pomoc duszom czyśćcowym niosą dobre uczynki. Wśród nich należy wymienić jałmużnę, będącą wyrazem miłosierdzia. Kiedy żyjemy na ziemi, jesteśmy zdolni, by poprzez modlitwę, dobre uczynki, pokutę i cierpienia zadośćuczynić Panu Bogu za nasze grzechy. Będąc w stanie łaski, nasze cierpienie i nasze czyny mają wartość zasługi – dają wzrost łaski uświęcającej oraz zadośćuczynienia za grzechy. Po śmierci nie będzie już możliwości dobrych uczynków – dusze czyśćcowe nie są zdolne do zasługiwania i zadośćuczynienia, mogą się jedynie powierzyć Bożemu miłosierdziu. „A ponieważ nie znamy dnia ani godziny, musimy, w myśl upomnienia Pańskiego czuwać ustawicznie, abyśmy zakończywszy jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota zasłużyli na to, by wejść razem z Panem na gody weselne i być zaliczeni do błogosławionych i aby nie kazano nam, jako sługom złym i leniwym pójść w ogień wieczny, w ciemności gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Lumen gentium 48). Największy ból Ojca w niebie polega na tym, gdy choć jedno z Jego dzieci zatraci się na wieki. Módlmy się za wszystkich, aby nikt nie dostał się w ogień piekielny. Niech każdy znajdzie się na wieki w domu Ojca.
Maryja zajmuje wyjątkowe miejsce w historii zbawienia, zatem i w historii każdego Jej dziecka. Ich ziemską śmierć i potężne wstawiennictwo Matki Boga przypomina modlitwa „Zdrowaś Maryjo”. W ostatnim sformułowaniu modlący zwracają się do Niej w słowach: „módl się za nami teraz i w godzinę śmierci naszej”. Z Maryją w Kościele jest obecny św. Józef, Jej oblubieniec, opiekun Jezusa, patron Kościoła, rodzin i wspólnot konsekrowanych. Tradycja Kościoła zawsze podtrzymywała nauczanie o Józefie opiekunie umierających. Dobrze jest wzywać go w ostatnim momencie życia.
Odchodzenie do Boga św. Jana Pawła II i pogrzeb były wydarzeniami wyjątkowymi. Wokół papieża zgromadzili się świeccy i duchowni, katolicy i prawosławni, Żydzi i muzułmanie, politycy i lud. Najwięcej było chyba młodzieży. Zgromadzili się na placu św. Piotra i przed telewizorami. Msza święta była – pisze George Weigel – jednym z największych zgromadzeń mężów stanu w historii świata. Przed pogrzebem można było poznać jego Testament. Był to bardzo krótki dokument, z którego wybijała się myśl o śmierci. Papież o niej nigdy nie zapominał i całym sercem do niej się przygotowywał. Robią wrażenie słowa zapisane podczas rekolekcji z datą 6.III.1979 r., które przypominają słowa Jezusa: „Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przybędzie” (Mt 24, 42). W każdej chwili był gotowy na śmierć, gdyż to On decyduje o ludzkich losach. Ta prawda wyznaczała hierarchię jego działań. „Z możliwością śmierci – napisał w Testamencie – każdy zawsze musi się liczyć. I zawsze musi być przygotowany do tego, że stanie przed Panem i Sędzią – a zarazem Odkupicielem i Ojcem. Więc i ja liczę się z tym nieustannie, powierzając ów decydujący moment Matce Chrystusa i Kościoła – Matce mojej nadziei”. Papież wiedział, że nikt nie uwolni się od śmierci i każdy zostanie osądzony za swoje postępowanie, gdyż – jak napisał w Tryptyku Rzymskim „wszystko odkryte i odsłonięte jest przed Jego oczyma” (Omnia nuda et aperta sunt ante oculos eius). Z treści Testamentu wynika, że był pisany przez papieża sześciokrotnie. Najobszerniejszy fragment zamieścił podczas rekolekcji odprawianych w roku 2000. Opisał w nim swoje życie i dziękował Bogu za tych wszystkich, których Opatrzność postawiła na drodze Jego życia. Z tekstu promieniuje miłość, pogodzenie się ze wszystkim i oddanie wszystkiego Bogu przez Niepokalaną. Papież przypomniał wydarzenie z 13 maja 1981 r., gdy – jak powiedział – „sama Opatrzność w sposób cudowny ocaliła mnie od śmierci. Ten, który jest jedynym Panem Życia i śmierci, sam mi to życie przedłużył, niejako podarował na nowo. Odtąd jeszcze bardziej do niego należy”. Zadania, które sobie papież stawiał, korygował jednak dopowiedzeniem: „Jak Bóg pozwoli”. Każda chwila należy do Stwórcy, a On – wierny sługa Chrystusa – nic nie chciał sobie przywłaszczyć. Na zakończenie posłuchajmy Jego przejmujących słów zapisanych w krótkim, ale jakże ważnym dokumencie. „Pragnę raz jeszcze całkowicie zdać się na Wolę Pana. On sam zdecyduje, kiedy i jak mam zakończyć ziemskie życie i pasterzowanie. W życiu i śmierci Totus Tuus przez Niepokalaną. Przyjmując już teraz tę śmierć, ufam, że Chrystus da mi łaskę owego ostatniego Przejścia czyli Paschy. Ufam też, że uczyni ją pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć: dla zbawienia ludzi, dla ocalenia rodziny ludzkiej, a w niej wszystkich narodów i ludów (wśród nich serce w szczególny sposób się zwraca do mojej ziemskiej Ojczyzny, dla osób, które szczególnie mi powierzył – dla sprawy Kościoła, dla chwały Boga Samego”. Te słowa przypominają każdemu człowiekowi, że nie my jesteśmy dawcami życia. Podążając do wieczności, chwilę śmierci powierzał także Maryi. Czynił to przed zamachem i po nim. Wiedział bowiem, że chrześcijanie są wezwani do złączenia się w tej chwale, którą Ona – wraz ze swoim zmartwychwstałym Synem – już na wieki raduje się z ciałem i duszą. Z nieba bije nadzieja zbawienia wszystkich, a Maryja ukazuje się w pełni jako nasza Matka. Maryja, Matka Jezusa i Matka każdego z nas nie chce, aby ktokolwiek zginął, ponieważ ostatecznym celem człowieka jest niebo, gdzie Ojciec niebieski oczekuje wszystkich z miłosierną miłością. Ona pokonała złego. Z tą pewnością zaprasza nas do życia łaską. Z Testamentu wyłania się jego ufność w Boże miłosierdzie i synowska miłość do Matki Bożej. Prosi Boga, aby właśnie miłosierdzie okazało się większe od jego niedoskonałości. W Testamencie napisał też: „Po śmierci proszę o Msze Święte i modlitwy”. W Boskim miłosierdziu pokłada nadzieję, że będzie mógł pełnić posługę Piotrową według wyznaczonego przez Stwórcę czasu. Gdy dziennikarskie spekulacje sugerowały, aby zrezygnował ze swojej misji z racji wieku i choroby, on oceniał swoje życie przez pryzmat wiary i liczył na Boską pomoc. Na zakończenie przytoczmy słowa Kardynała Ratzingera wygłoszone podczas pogrzebu: „W pamięci nas wszystkich zawsze pozostanie ta chwila, gdy w ostatnią Niedzielę Wielkanocną swojego życia Ojciec Święty, naznaczony cierpieniem, raz jeszcze ukazał się w oknie Pałacu Apostolskiego i po raz ostatni udzielił błogosławieństwa Urbi et orbi. Możemy być pewni, że nasz ukochany papież stoi teraz w oknie domu Ojca, widzi nas i nam błogosławi. Tak. Błogosław nas, Ojcze święty. Zawierzamy Twoją duszę Matce Bożej, Twojej Matce, która prowadziła cię każdego dnia, a teraz wprowadzi Cię do wiekuistej chwały swojego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Chciałoby się powiedzieć, aby każdy umierał tak, jak Jan Paweł II.

2. Przygotowanie do sakramentu pokuty
2.1. Rachunek sumienia według Ośmiu Błogosławieństw

Jest rzeczą niezmiernie ważną, aby zarówno sam chory, jak i członkowie jego rodziny przygotowali się i przeżyli Sakrament pokuty i pojednania. Nauczanie Kościoła podaje pięć warunków, których spełnienie gwarantuje skuteczność sakramentu pokuty i pojednania: rachunek sumienia, żal za grzechy, postanowienie poprawy, szczera spowiedź i zadośćuczynienie Bogu i bliźnim.

Wewnętrzna pokuta chrześcijanina może wyrażać się w bardzo zróżnicowanych formach.

Katechizm Kościoła Katolickiego wymienia je w następującym porządku: post, modlitwy, jałmużna – są formami biblijnymi, zalecanymi przez Ojców Kościoła. Wyrażają nawrócenie w odniesieniu do samego siebie, do Boga i do innych ludzi; chrzest i męczeństwo dokonują radykalnego oczyszczenia z grzechów. Otrzymaniu przebaczenia grzechów mogą służyć: wysiłki w celu pojednania z bliźnimi, łzy pokuty, troska o zbawienie bliźnich, wstawiennictwo świętych, praktykowanie miłości, która „zakrywa wiele grzechów” (1P 4, 8). „Nawrócenie dokonuje się w życiu codziennym przez: czyny pojednania, troskę o ubogich, praktykowanie i obronę sprawiedliwości i prawa, wyznanie win braciom, upomnienie braterskie, rewizję życia, rachunek sumienia, kierownictwo duchowe, przyjmowanie cierpień, znoszenie prześladowania dla sprawiedliwości”, wzięcie każdego dnia swego krzyża i pójście za Jezusem – to najpewniejsza droga pokuty.

Przystępując do sakramentu pojednania i pokuty winniśmy pamiętać, że: każdy grzech jest nie prostym przekroczeniem przepisu, lecz buntem przeciwko Bogu, zależnie od ciężkości grzechu mówimy o grzechach ciężkich i lekkich. Grzech ciężki, czyli śmiertelny popełnia ten, kto jest świadomie i dobrowolnie nieposłuszny Bogu w sprawie ważnej – zatem gdy w odmowie posłuszeństwa Bogu brakuje któregoś z tych elementów, grzech jest grzechem lekkim. Nie ma grzechu, gdy nieposłuszeństwo Bogu dokonało się nieświadomie lub całkiem niedobrowolnie. Wszystkie grzechy przeciwko szóstemu i dziewiątemu przykazaniu, gdy popełnione zostały świadomie i dobrowolnie, zawsze są grzechami ciężkimi. Ten, kto popełnił grzech ciężki powinien powstrzymać się od przyjmowania Komunii św. do czasu przebaczenia na Spowiedzi św., a kto na spowiedzi zataił świadomie grzech ciężki, nie tylko odbył nieważną spowiedź, ale jeszcze popełnił spowiedź świętokradczą.

Jest sprawą niezwykle ważną, abyśmy  w sposób szczery praktykowali chrześcijańską drogę pokuty jako drogę do świętości. Wielokrotnie zachęca nas do niej Chrystus Pan, wołając: „świętymi bądźcie, jak i ja jestem święty”, a tylko świętość, jako cel naszego życia, nadaje temu życiu sens i posiada istotne znaczenie. Dlatego nie zwlekajmy, jeszcze dzisiaj, bijąc się we własną pierś, wyznając: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, bowiem zgrzeszyłem przeciwko Bogu i ludziom”, ale wiem, że jesteś Bogiem bogatym w miłosierdzie.

Wspomniany rachunek sumienia można przeprowadzić w oparciu o poniżej zamieszczony tekst odnoszący się do Ośmiu Błogosławieństw.

Ubogi w duchu to ten, kto się nie wynosi, nie robi wszystkiego polegając wyłącznie na sobie, lecz na Bogu. Wszystko, co ma, wszystko, kim jest, wszystko, kim być może, zawdzięcza Bogu samemu. Ubogi w duchu to ten, kto pozostawia w swoim życiu przestrzeń Bogu należną. • Czy jestem prostolinijny i naturalny wobec innych? • Czy jestem wyniosły z powodu tego, kim jestem, skąd pochodzę, co posiadam, co wiem? Próżność, pycha, przywiązanie nadmierne do tego, co przemija, nadmierna ambicja. • Czy zawsze chcę mieć rację, zawsze ostatnie słowo? • Czy akceptuję rady i uwagi od innych? • Czy byłem zarozumiały i nadąsany? • Czy znajduję upodobanie w ukazywaniu się jako najlepszy lub lepszy od innych? • Czy bywam wyniosły, czy używam aroganckich słów? • Czy doznane urazy chętnie darowałem? • Czy nie pogardzam kimś? Czy nie lekceważę kogoś? • Czy jestem o coś lub o kogoś zazdrosny? • Czy wybieram dla siebie to, co najlepsze, nie myśląc o innych? • Czy trwonię pieniądze, marnotrawię żywność? • Czy jestem hojny? • Czy chętnie pożyczam swoich rzeczy? • Czy mam wzgląd na sprawy innych?
Zasmucona jest dusza człowieka, gdy trwa w niewoli grzechu, lecz ku wolności wyswobodził nas Chrystus. Komunia z Bogiem rodzi radość, daje ducha radości. Jednakże jest smutek z trwogi, gdy patrzymy na grzeszny świat, jest smutek z tego, ż bezmiar miłości Boga do człowieka i świata nie znajduje wystarczającej odpowiedzi. • Czy jestem panem swoich słów, gestów, reakcji, zachowań? • Czy używałem słów, które kogoś raniły, słów złośliwych, niesprawiedliwych? • Czy wpadałem w złość? • Czy miałem chwile zniecierpliwienia, rozdrażnienia? • Czy zasmucałem kogoś drugiego? • Czy sam popadałem w smutek z rozpaczy? • Czy traciłem nadzieję?
Hałas i zgiełk, pospieszność i niecierpliwość, niezdolność czekania i niesumienność w wykonywanych obowiązkach. A przecież wystarczy wejść w przestrzeń komunii z Bogiem, wystarczy praktykować modlitwę oraz codzienne rozważanie Słowa Bożego, a owocem tego będzie wewnętrzny spokój i ogarniająca nas cisza, w której na podobieństwo Eliasza możemy spotkać Boga. • Czy przyjmowałem wszelkie doświadczenia jako pochodzące od Boga: niepowodzenia, przeciwności, choroby? • Czy szemrałem przeciwko Bogu? • Czy pielęgnowałem nadzieję? • Czy pomyślałem, aby oprzeć się na Bogu w momentach pokusy? • Czy byłem hałaśliwy i narzucający się? • Czy świadomie wywoływałem atmosferę napięcia i niezgody?
Łaknienie i pragnienie Boga, świętości – Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Boga żywego (Ps. 42). Tylko Bóg jest sprawiedliwy, bo tylko Bóg przenika nas w każdym aspekcie naszej egzystencji, od początku do końca. • Czy znajdowałem każdego dnia czas na modlitwę? • Czy byłem nieobecny ze swojej winy na Mszy św. w niedzielę lub święto? Dlaczego? Lenistwo? Zaniedbanie? Sport? Względy ludzkie? Interesy? • Czy dokładałem wszelkich możliwych starań w celu rozwijania, pogłębiania i ochrony mojej wiary, zdobywając wiedzę w kwestiach religijnych? • Czy starałem się unikać tego, co jest szkodliwe dla mojej wiary? • Czy przeklinałem? • Czy pragnę przede wszystkim kochać Boga? Czy czasem nie stawiam wyżej od Niego przyjaciół, nauki, pieniędzy, sportu, muzyki, pozycji społecznej? • Czy czyniłem pokój? Czy byłem niesprawiedliwy w swoich osądach o drugim człowieku, mając swoją rację przede wszystkim? • Czy oskarżałem oraz oczerniałem innych?
Miłość pochylająca się nad ludzkim cierpieniem, miłość która znosi wszelką niewolę, miłość która chroni od rozpaczy, ostatecznie miłość, której można zaufać. Dlatego też: „Jezu, ufam Tobie”. • Czy przebaczałem? • Czy odmówiłem przebaczenia? • Czy żywiłem nienawiść, antypatię, żal lub pretensję? • Czy myślałem o zemście? • Czy kłóciłem się? • Czy kogoś nie raniłem? • Czy poświęcałem się dla innych? • Czy próbowałem ich zrozumieć, wesprzeć, pomóc im? • Czy starałem się być w służbie Bożego miłosierdzia? • Czy znam i kieruję się w swoim życiu uczynkami miłosiernymi co do duszy i ciała?
Kto mówi „czystość”, mówi przede wszystkim prawość duszy. Czystość w myślach, mowie i uczynkach. Czystość w zamiarach, a ostatecznie to prawda o sobie samym od początku do końca, nie zamącona fałszem z pychy. • Czy jestem szczery? • Czy kłamałem? (Aby coś zataić? Aby pokazać się lepszym, niż jestem w rzeczywistości?) • Czy zataiłem grzech na spowiedzi? • Czy szanuję innych? Czy nie formułowałem sądów nieprzemyślanych? Czy oczerniłem kogoś, rzucałem oszczerstwa? • Czy krytykowałem kogoś za jego plecami? • Czy podtrzymywałem w sobie negatywny stosunek do kogoś lub czegoś? • Czy zawsze działam w zgodzie z moim sumieniem? • Czy dokładałem starań, aby kształtować moje sumienie? • Czy biorę sobie do serca moje obowiązki wobec Ojczyzny? • Czy byłem leniwy? Marnowałem czas, nie doprowadziłem do końca tego, co podjąłem? • Czy okazywałem szacunek rodzicom i przełożonym? • Czy byłem posłuszny? • Czy nadużyłem zaufania, które we mnie pokładano? • Czy zawsze kochałem moich rodziców? • Czy zawsze szukałem okazji, by im pomóc? • Czy ufam im? • Jakie jest moje zachowanie w rodzinie, w grupie: grubiaństwo, lekkomyślność, egoizm? • Czy szukałem okazji, aby służyć? • Czy miewałem myśli nieczyste? • Czy uchybiłem czystości w słowach, poprzez lektury, filmy? • Czy szanowałem swoje ciało, jako „świątynię Ducha Świętego”? • Czy szanowałem czystość innych? • Czy nie nadużywałem używek: tytoń, alkohol, narkotyki?
Chrystus powiedział: „Pokój mój daję wam, nie tak jak daje wam świat”. „Żyję nie ja, żyje we mnie Chrystus” - mówi św. Paweł. Uobecniając Chrystusa, uobecniam Chrystusowy pokój. • Czy byłem przyczyną skandalu lub zgorszenia? • Czy byłem bezpośrednio lub pośrednio przyczyną utraty lub zachwiania czyjejś wiary? • Czy komuś źle życzyłem? • Czy kradłem? • Czy chciałem dobra innych? • Czy oszukiwałem? • Czy dawałem złe rady? Zły przykład? • Czy szukałem okazji, by innym sprawić radość? • Czy pomagałem tym, którzy cierpią? • Czy przyczyniałem się do budowania porozumienia i pokoju? • Czy dokładałem wszelkich starań, aby raczej jednoczyć, niż dzielić?
Męstwo w wyznawanej wierze i wiara w spełnienie dóbr przyobiecanych nam na Chrzcie Świętym. Wszystko to jest możliwe, gdy uświadamiam sobie, iż ze względu na Chrystusa nie jestem z tego świata, a moją ojczyzną, moim spełnieniem jest dom Ojca, w którym nie ma bólu i cierpienia, w którym nie ma nieprawości. • Czy bałem się przyznać do tego, że jestem chrześcijaninem tam, gdzie żyję: w szkole, w mojej dzielnicy, w rodzinie, wśród kolegów? • Czy nie jestem letni w sprawach moralności i wiary? • Czy, aby uniknąć kpin, bądź przedłożyć własną rację, odartą z kontekstu wspólnoty Kościoła, poniżyłem się mówieniem źle o Bogu, Kościele, religii, księżach i kapelanach? • Czy jestem uważny i skupiony podczas Mszy Świętej? • Czy posiadam oraz pozwalam się prowadzić wymagającemu kierownikowi duchowemu? • Jakie daję świadectwo mojej wiary i moralności? Jakim jestem chrześcijaninem: zimnym, letnim? • Czy ze względów ludzkich lub przez strach nie powiedziałem tego, co myślę? • Czy wstydziłem się lub bałem się nosić krzyż lub medalik?

2.2. Żal za grzechy

Żal za grzechy jest najważniejszym warunkiem spowiedzi. Jest jednocześnie konieczny, aby Sakrament Pokuty był przyjęty ważnie, tzn. aby łaska przebaczenia skutecznie dotknęła serca osoby spowiadającej się. Bez żalu za grzechy spowiedź jest nieważna, mimo dokładnego i szczerego wymienienia grzechów i mimo wypowiedzenia przez kapłana słów rozgrzeszenia. Żal może być doskonały i niedoskonały. Doskonały wzbudzany jest z miłości ku Panu Bogu; niedoskonały zaś z lęku, np. przed piekłem czy potępieniem. Pomimo tego, że żal niedoskonały jest podszyty egoizmem, to jednak jest wystarczający, choć zawsze trzeba starać się wznieść do Boga. Żal najprościej wyrażamy bijąc się w pierś i mówiąc „Boże, bądź miłościw mnie, grzesznemu” lub posługując się odpowiednimi modlitwami zamieszczonymi w modlitewnikach, jak Akt żalu: Ach żałuję za me złości jedynie dla Twej miłości. Bądź miłościw mnie, grzesznemu, do poprawy dążącemu.

2.3. Postanowienie poprawy

Postanowienie poprawy jest uzupełnieniem żalu za grzechy i potwierdzeniem jego prawdziwości. Jest też ściśle związane z żalem za grzechy i musi z niego wynikać. Żal za grzechy odnosi się do tego co było i już minęło, czyli tego, czego nie sposób już cofnąć. Postanowienie poprawy odnosi się zatem do przyszłości, która przyniesie nowe sytuacje i zdarzenia. Postanowienie poprawy, aby było rzeczywiste, musi być zdecydowane; nie może być zatem zdawkowym życzeniem. Postanowienie poprawy musi być wewnętrzne (przemiana wewnętrzna), zewnętrzne (wyrażające się w podejmowanych uczynkach), konkretne (naprawiające konkretną szkodę) i aktualne (od zaraz i na jak najdłużej). Szczere postanowienie poprawy to zawierzenie oraz wyraźna i zdecydowana współpraca z łaską Bożą, natchnieniami Ducha Świętego i wszelką sposobnością czynienia dobrze.

2.4. Szczera spowiedź

Zgodnie z przykazaniem kościelnym: „każdy wierny, po osiągnięciu wieku rozeznania, obowiązany jest przynajmniej raz w roku wyznać wiernie wszystkie swoje grzechy ciężkie”. Bóg tak naprawdę doskonale zna ludzkie winy i nie potrzebuje, byśmy Mu je zdawali, tak jak nie potrzebuje okresowego raportu o stanie naszej duszy. Chce natomiast, byśmy uznali go za swojego Ojca, któremu można ze wszystkiego się zwierzyć. Bardziej chodzi o uznanie, że jesteśmy grzeszni, żebyśmy spojrzeli w prawdzie na swoje czyny, uznali, co czynimy źle, umieli wziąć za to odpowiedzialność, naprawić wyrządzone szkody i móc w ten sposób kształtować nasze sumienia. Spowiedź musi być szczera wobec Boga i wobec siebie, gdyż inaczej nie ma sensu iść do spowiedzi. Szczerość jest fundamentem wyznania winy w konfesjonale. Ten, kto ma świadomość popełnienia grzechu śmiertelnego, nie powinien przyjmować Komunii Świętej, nawet jeśli przeżywa wielką skruchę, bez uzyskania wcześniej rozgrzeszenia sakramentalnego.

2.5. Zadośćuczynienie Bogu i bliźnim

Najogólniej mówiąc, zadośćuczynienie polega na naprawieniu krzywdy wyrządzonej grzechem. Jednak nie jest to tylko nasze działanie, gdyż w najgłębszym sensie naszym zadośćuczynieniem jest sam Chrystus. Zdarza się słyszeć zamienne używanie słów „zadośćuczynienie” oraz „pokuta”. Są to słowa bliskoznaczne, ale nie jednoznaczne. Słowo „pokuta” ma znaczenie szersze i głębsze, gdyż oznacza wszelkie działania wynikające z nawrócenia, czyli zarówno wewnętrzną przemianę, jak i „czynienie pokuty”, czyli podejmowanie konkretnych uczynków i wysiłków ascetycznych zmierzających do odejścia od grzechu, aby stawać się świętym; natomiast słowo „zadośćuczynienie” ma znaczenie bardziej „techniczne”.

PHP Code Snippets Powered By : XYZScripts.com