To się nie mogło (nie) udać – 5 lat hospicjum dla dzieci

15 lutego 2025 roku mija 5 lat od otwarcia pierwszego i jak dotąd jedynego hospicjum dla dzieci na Litwie. Wybudowała je obok pierwszego i jak dotąd jedynego hospicjum dla dorosłych na Litwie s. Michaela Rak – pierwsza i jak dotąd jedyna Michaela, jaką miałem łaskę spotkać. To nie jest artykuł, ani reportaż. To list. List wdzięczności.

Wszystko zaczęło się od rozmowy z chorym chłopcem, który poprosił siostrę Michaelą o pomoc. Umierał i nie miał gdzie się podziać. Dziś, gdy wspominam tę historię, mam takie ciche przekonanie, że do siostry przyszedł wtedy Jezus. Przyszedł w imieniu najsłabszych. Jak zwykle. Siostra Go rozpoznała i weszła na tę szaloną ścieżkę kolejnego cudu ufności. Nie mam pojęcia jak znalazła na to wszystko siły, ale mam wrażenie, że dziś, gdy opowiada o wszystkich wydarzeniach związanych z budową dziecięcego hospicjum, wpada w zachwyt. Ja zresztą też. Pamiętam jej wołania z tamtego czasu, jej łzy, modlitwy, prośby i codzienną jazdę na oparach. Codzienną, bo każdego dnia byliśmy na granicy bezsilności i każdego dnia pojawiał się ktoś, kto przez tę granicę bezpiecznie nas przeprowadzał. Tysiące ludzi z całego świata, wśród których największą grupę stanowili Polacy. Z małych wiosek i wielkich metropolii, z podstawówek i uniwersytetów, ze sklepików i potężnych fabryk, z mieszkanek na czwartym piętrze bez windy i z willi z basenem i ogrodem. Ta wspólnota połączona niewidzialną nitką miłosierdzia stworzyła jedną z najpiękniejszych opowieści ostatnich lat – opowieść o Betlejem Miłosierdzia, które stoi na wileńskim Wzgórzu Nadziei.

Pamiętam jej wołania z tamtego czasu, jej łzy, modlitwy, prośby i codzienną jazdę na oparach. Codzienną

Kalkulator łaski

Kilka liczb, od których kręci mi się w głowie. Dziś hospicjum bł. ks. Michała Sopoćko w Wilnie zatrudnia ponad 80 specjalistów, którzy pracują wśród 12 łóżeczek dla dzieci i 16 łóżek dla dorosłych a także w dziesiątkach domów rozsianych w promieniu ponad 100 km wokół Wilna. Budowa całego ośrodka kosztowała ponad 10 mln zł a roczny koszt jego utrzymania przekracza 7,5 mln zł. Niecałą połowę tej kwoty udaje się uzyskać od Litewskiej Kasy Chorych, lecz drugą połowę siostra musi zdobyć sama. „Nie, nie sama – mówi siostra Michaela. – Musimy ją zdobyć razem z Przyjaciółmi, bez których nic bym nie zrobiła, dobrze to wiesz”. Kilka dni temu odebrałem od niej telefon. „Kochany, musimy wymienić kilka łóżek dla najciężej chorych, kończą się zapasy, pilnie trzeba też wymienić koncentratory… poszukasz?”. Lista potrzeb była o wiele dłuższa. Dyktowała ją nieśmiało, dziękując co chwila, jakby już każdą z tych rzeczy dostała. „Tak właśnie tworzy się rzeczy niemożliwe… wdzięcznością” – pomyślałem. No to ja też tak spróbuję:

Budowa całego ośrodka kosztowała ponad 10 mln zł a roczny koszt jego utrzymania przekracza 7,5 mln zł.

Lista wdzięczności

– Dziękuję siostrze Michaeli i jej Wielkim Przyjaciołom, że mogę być tak blisko codziennych cudów hospicjum i iść tajemniczą ścieżką ufności i piękna. Jestem szczęściarzem.

– Dziękuję wszystkim chorym, którzy są „tu i Tam” – jesteście moimi przewodnikami. Jestem szczęściarzem.

– Dziękuję dziesiątkom parafii w Polsce, które przyjęły właśnie mnie – tego nieporadnego jałmużnika wileńskiego Mostu do Nieba. Nie chodzi mi tylko o to, ile udało się przez te wszystkie lata zebrać do puszek Fundacji Aniołów Miłosierdzia (a było to ponad 10 milionów zł), ale przede wszystkim ile otrzymałem uśmiechów, łez, życzliwych słów, ile modlitw, przytuleń i dobrych słów. Jestem szczęściarzem.

– Dziękuję artystom, którzy oddali swoje najpiękniejsze słowa, nuty i pociągnięcia pędzlem, by hospicjum nie tylko powstało i trwało, ale by wypełniało je piękno – pod wileńskim dachem i niebem, ale i w sercach ludzi na całym świecie. Czy mówiłem już, że jestem szczęściarzem?

– Dziękuję ludziom mediów, że nie odwrócili kamer od tajemnicy cierpienia niewinnych, że im się chciało, że nie zdezerterowali ze strachu przed bólem, który nie potrafi się wytłumaczyć, ale za momenty, gdy szanowali prośby o opuszczenie kamery. Pamiętam jak dźwiękowiec siedział przy łóżku chorego z wyłączonym dyktafonem i po prostu był, choć po ludzku nic z tego nie miał. Dziękuję za każdą waszą chwilę – tę zapisaną, podlinkowaną do www.mostdonieba.pl i tę ukrytą w osobistym esemesie.

– Dziękuję za wszystkie kolejne złotówki, za które kupimy kolejny samochód (teraz jest potrzebny 7-osobowy), specjalistyczne łóżka z antyodleżynowymi materacami, zapasy strzykawek, drenów, odżywek, plastrów, podkładów i długą listę codziennych środków medycznych.

– Dziękuję za kolejne darowizny i odpisy podatkowe 1,5% w PIT (nr KRS: 0000564579), dzięki którym w hospicjum nadal będą mogli pracować najlepsi lekarze, rehabilitanci i pielęgniarki.

– Dziękuję za wszystkie modlitwy – te w domach rodzinnych, te w samotności i te w parafiach i zgromadzeniach zakonnych. Dzięki nim oddychamy nadzieją.

– Dziękuję mojej rodzinie – żonie, dzieciom, rodzicom i bratu. Za kanapki na wyjazdy i za nocną herbatę, gdy wracałem a przede wszystkim za dobre słowa, które dowoziły mnie do celu bardziej niż ósme espresso. Jestem szczęściarzem do kwadratu.

Walentynka: Jeśli pomyślisz, że nie jesteś potrzebny, wyrzuć tę myśl do plastikowych śmieci, bo jest sztuczna i nie ma w niej życia. Jesteś Betlejem. Ukochanym.

Grzegorz Kiciński
Jałmużnik hospicjum bł. ks. Michała Sopoćko w Wilnie
Dyrektor Fundacji Aniołów Miłosierdzia

PHP Code Snippets Powered By : XYZScripts.com