“Złotówka to bardzo dużo, jeśli ktoś dzięki niej zdąży kochać” – mądrość dziecka (GALERIA)

Narysowaliśmy na tablicy trzy takie same domki. Jeden podpisaliśmy słowem “sklep”, drugi – “szpital”, a trzeci nazwaliśmy “dom”. Zapytaliśmy dzieci jak można poznać co jest czym. “To proste. Musimy tam wejść. W sklepie trzeba będzie płacić, w szpitalu leżą chorzy i czekają na zdrowie a w domu… a w domu ktoś się cieszy, że jestem, bo tam jest miłość” – powiedziała mała dziewczynka – uczennica Szkoły Podstawowej nr 107 we Wrocławiu. A co było potem?

Zakreśliliśmy w jednym kółku słowa “szpital” i “dom”, tłumacząc dzieciom czym jest hospicjum w Wilnie. “Różnica jest taka, że w hospicjum nie czeka się na zdrowie, ale na niebo, na przejście do domu, gdzie każdy się cieszy, bo tam jest miłość” – powiedzieliśmy, czekając na reakcję. Zapadła cisza, którą przerwał chłopiec w świątecznym sweterku – “To dlatego nazywacie to most do nieba!? Teraz wszystko się zgadza”. W Szkole Podstawowej nr 107 przeżyliśmy wzruszający finał Skarbonki Dobra, w który zaangażowali się nauczyciele, rodzice a przede wszystkim ponad 400 dzieci. Rozmawialiśmy o cierpieniu i jego sensie, ze szczególnym naciskiem na to drugie:

– Znacie jakieś lekarstwo na wszystkie cierpienia? – zapytaliśmy w jednej z klas.
– Chyba takiego nie ma – odparli wszyscy zgodnie.
– A gdy przyjdziecie do domu z obitą pupą, bo spadliście z trzepaka, to co mama zrobi?
– Przytuli i pocieszy, tak jak ostatnio, gdy sobie rozwaliłam czoło - krzyknęła dziewczynka z końca sali.
– I wszystko przestaje wtedy boleć?
– Nie, ale jest wtedy tak miło i potem się na ten ból tak za bardzo nie patrzy.
– Tak samo jest w hospicjum w Wilnie – chcemy tak kochać, żeby chory nie patrzył na chorobę, ale na miłość, bo wtedy patrzy w niebo i chce tam iść tak szybko, jak do domu, gdzie ktoś go kocha. Samo cierpienie jest puste, czasem nawet straszne. Ale gdy przytuli je miłość staje się domem - domem miłości.
– I my pomogliśmy temu hospicjum?
– Tak, przyjechaliśmy do was z daleka, żeby podziękować. Gdy kiedyś pojedziecie do Wilna z rodzicami to możecie pokazać palcem na to hospicjum i powiedzieć, że to dzięki wam.
– Nawet jak dałem tylko złotówkę?
– A dla ciebie to jest dużo?
– Bardzo. Tyle kosztuje guma do żucia.
– A wiesz, że za tę twoją ofiarę ktoś w hospicjum zdąży się dowiedzieć, że jest kochany?
– Serio? No to ekstra.
– Teraz sam widzisz, że masz prawo powiedzieć, że to hospicjum działa także dzięki tobie.

W hospicjum w Wilnie – chcemy tak kochać, żeby chory nie patrzył na chorobę, ale na miłość, bo wtedy patrzy w niebo i chce tam iść tak szybko, jak do domu, gdzie ktoś go kocha.

Początek historii
Gdy przyjechaliśmy do Szkoły nr 107 przy ul. Prusa we Wrocławiu, drzwi otworzyła nam pani Agata Sernecka – inicjatorka zbiórki na rzecz hospicjum. Przedstawiła nas dyrektorowi – Dariuszowi Cichemu, który z dumą wskazał na osiem dużych słoików. Były pełne mniej lub bardziej drobnych oszczędności dzieci, które przekazały je dla swoich chorych rówieśników na Litwie. “W tych słoikach jest 1100 zł, które przesypaliśmy ze Skarbonek Dobra – powiedział dyrektor. – Dziś jeszcze czeka nas kiermasz, na który dzieci, nauczyciele i rodzice przygotowali różne skarby. Ale to nie wszystko. W kącie leżą paczki dla Polaków na Ukrainie. Za chwilę rusza transport” – podkreślił z uśmiechem pan Dariusz. “Właśnie doświadczyliśmy co to znaczy Szkoła Pełna Dobra” – powiedzieliśmy żegnając się po odwiedzeniu kiermaszu. “Kolejny dowód na to, że więcej radości jest z dawania, niż z brania”. Sto siódemka – DZIĘKUJEMY!

PHP Code Snippets Powered By : XYZScripts.com